środa, 16 listopada 2011

Światłość

Jeśli światłość jest Bogiem,
to Bóg jest światłością
a jeżeli światłość jest życiem,
to życiem człowieka jest Bóg.
Jeśli przejawem miłości jest miłosierdzie,
to miłosierdzie jest miłością


w ciemności zapalono światełko

taką małą nadzieję na wieczność...






środa, 12 października 2011

Ach życie!









      



                                                                Wspaniale jest kochać

                                                                    dla kogoś żyć, 

                                                               Miłość czerpać i dawać 
                                                                      Warto być... 

                                                          ... Czasami warto zatęsknić, 
                                                              by miłość w nas, 

                                                          nie zwiędła niczym jesienny kwiat


Tęsknota otwiera oczy, 

Serce chce mocniej bić,  


W głowie kłębią się myśli, 

Sięgamy do starych dat 
Z żalem mówimy sobie 
Ileż przybyło nam lat... 





Ach życie!

Przestań mnie gubić po drodze
Czy ustać w miejscu
choć raz nie możesz?
Ciągle tak biegniesz ,

i biegniesz.
Zwolnij choć trochę,
bo z przemęczenia zatracisz się


w niepamięć

Ach życie!
Czy choć raz mnie
po prostu wysłuchasz?


na rozstajach tysięcy dróg

Czemu tak pędzisz
Ja nie chcę za szybko biegnąć.
Zwolnij!
złe chwile powoli
chcę w dobre poprzemieniać.

niczym gorącą krew w weselne wino....

środa, 17 sierpnia 2011

Złudzenie

Na wieczornym niebie
świeci najjaśniejsza gwiazda
ta co żeglarzy wiedzie po wzburzonym morzu
do bezpiecznego portu.
Zachwyca swym blaskiem wspaniałym
jeno nikt nie wie
czy w mrokach wszechświata
jeszcze istnieje
czy już dawno na wieki zgasła
a jej blask złudzenie ostatniego tchnienia.

Z miłości blaskiem tak samo
nie wiemy
czy to płomień z serca
czy też tego płomienia ostanie promienie.




To tylko Ubu moja ojczyzna











Twoje łzy





To tylko chwile

Pochylam się w zadumie nad swym losem
i oszukuję siebie życzeniami
jakiejś pożółkłej rocznicy
zdrowia
szczęścia
i spełnienia marzeń
choć przecież już nie raz
pomyliłem drogi
zawierzyłem złudzeniom
w pustym pokoju szukałem nadziei
jeszcze raz

Z serca
umysłu i duszy
innym rozdawałem dobre słowo
i kawałek siebie na drogę
w zamian słysząc tylko ciszę
albo płacz jesiennego wiatru
każdego wiosennego wieczoru

Pochylam się nad umierającymi chwilami
one były mi nadzieją
wiarą i miłością
gdy mi pod górę było
opadałem z sił
teraz niech odpoczywają w spokoju
wiecznego niebytu
zapomnienia
i niech już nie bolą

Wyznanie miłości

Miłuję bliźniego swego
który nie wchodzi mi w drogę
chyba że
wyciągnie rękę
z trzosem srebrników

Judasz czy żebrak
to tak niewiele
aby wielkim być

miłuję z całego serca swego
dziewczynę z ulicy
która przed własnym cieniem
improwizuje najlepiej

miłuję cztery ściany
czterech pór roku
które zasłaniają moje złudzenia

mała scenka dla kukiełki
jednego aktora
już odsłonięta











W noc świętojańską


Przyszedłem o świcie
Bezszelestnie
Z bezbarwnej i przezroczystej nieokreśloności
Stałem się formą
Kruchym garnkiem na drobne chwile
Z pół wody i pół krwi
I nic więcej
Oprócz pragnienia bycia

Jak nietoperz zatańczę z ciszą umajonego wieczoru
Jak słowik zaśpiewam w ciemną czeluść echa lasu
Ironicznie natrętnych wspomnień
Utraconego raju chwil szczęśliwszych
Gdzieś na rozdrożu
Kilku pożegnań i powrotów

Ona była kusząco piękna
Jasnowłosa syrena na targu próżności
Zabrakło mi jednego obola
Bez trwogi o przyszłość

Pod ścianą płaczu wciąż kwitną te same czerwone róże
I tańczą wciąż te same widma nimf chwil zatracenia
W nieustającym szale namiętności gdzieś między
Ciszą umajonego wieczoru a czeluścią ciemności strachu
W okolicach samotności

Kiedyś wesolutki anioł swymi skrzydłami  przesłoni
Rozkojarzone oczy abym zasnął
Stając się świetlistym obłokiem poznania
Tego co nieodgadniętym było
Tego co niedopowiedzianym było
Tego co niedokończone będzie
Prawdy minione, teraźniejsze i te zostawione na potem


Odnalazłem cię


Odnalazłem ciebie choć sam nie wiem kiedy
przyszłaś do mojego serca i już zostałaś
spojżałem w twoje oczy pełne oczekiwania
wiedziałem,że będzie ci dobrze w moim kątku
gdzie promienie złociste duszy 
grają jedyną melodię miłości

Odnalazłaś siebie w płomieniach
które gasisz  przed snem każdej nocy
i zapalasz każdego poranka na dzień dobry



Z mgieł


Z mgieł powstałaś
moich sennych marzeń
gdzieś nad ranem
w moim malutkim kątku
osamotnienia
białe jak mgła twoje ciało
muskał westchnień moich
czar
słyszałem 
jak szeptałaś
to nie możliwe
i znikałaś zamieniając się
w jeszcze jedną kroplę  rosy
łzy.



A pani nie rozumna


Zaciekawiona dziennikaraka
wciąż mnie pytała
ale przecież dlaczego?

a ja przecież każdego dnia
wychodzę
i wchodzę w ponury korytarz
jakby płomieniami piekieł
okopcony czyściec wykluczonych

wychodzę bo przecież
dano mi wolność
wychodzenia
bym mógł zaczerpnąć świerzego 
małomiasteczkowego powietrza 
aż do bezdechu

i wolno mi wracać
tym samym korytarzem
i tymi samymi schodami
na górę do małej klatki
wyczekiwania
na przemienienie
wody w wino
choć przecież to tylko stypa
wykluczonego

zaciekawiona dziennikarka
nie wiedziała dlaczego
dano mi wolność
wychodzenia i wchodzenia
z domu zwanego samotność



środa, 27 lipca 2011

Klepsydra

Czas przemija 
i kropla po kropli wysysa 
dawne tęsknoty i pragnienia
Obumieramy bez czucia
chwil co ku ziem
nas naginają jak drzewa
na wietrze
a my głową w chmurach
jakiś mniej lub bardziej drobnych 
marzeniach
Szukamy we wspomnieniach 
świeżości
które pokrywa kurz
tylko nocą 
wciąż się modlimy
o miłość co nie przeminie
nad ranem








Okolice wspomnień




Starzy ludzie mówią mi
Tam dom twój gdzie serce twoje
a serce moje wciąż daleko
wędruje uliczkami małego miasteczka
do miejsc o które zahaczała moja młodość
w których tęsknie wzdychałem
pierwszą miłością przepojony
gdzie moje marzenia
rozkwitały każdej wiosny
jak kwiaty
by jesienią zwiędnąć 
jakby nieuchronnie w smutku
zadumie nad nieuniknionym

Pamiętam ludzi we wspomnieniach jak cienie
Krzysiu co miał wielkie serce
zawsze pożyczał nam piłkę
choć za nią biegać nie mógł
Rysiek co wyglądał jak pluszowy miś
uczył mnie gwizdać jak gołębiarz
i bronił mnie przed diabelskimi bliźniakami
Ze Zbyszkiem na strychu
bawiliśmy się w kulturystykę
aby przed innymi móc prężyć mięśni niewiele
Bladowłosej Grażynie oddałem serce i duszę
i jak rycerz w ogień skoczyłem
a potem zapomniałem dlaczego
zbłądziłem

Ulicami mojego miasteczka
snują się cienie ludzi
ze starej szkoły
z małego kościółka
z ostatniego odpustu Stanisława kostki
z cmentarza w noc zadusznych
do którego już nie powrócę

Zamyślenie















Joanno od aniołów
twoje oczy są takie smutne

gdy przez okno spoglądasz
na słońce w czerwieni konające

przed tobą droga
popatrz tuż za horyzontem
zaczarowany ogród
radości i smutku
radości każdych zórz poranka
i smutku melancholii otulonej księżycowym blaskiem

Joanno tysiąca i jednej nocy
dlaczego gdy patrzysz
w dal 
twoje oczy takie smutne są
przecież za horyzontem
słońce wstaje w ogrodzie woskowych lalek
i rycerzy z lodu którym dano słowa 
pełne chłodu
nim tam dotrzesz
droga daleka
poznasz wszystkie zakamarki szarości
i kolory wzruszeń jak krople maleńkich

Joanno 
masz piękne usta 
które są dla mnie 
odległym horyzontem
do którego nie dotrę 
nie wzlecę
zapomnieniem
świętokradcy 

Łzy

Niech spłyną na ten świat łzy
wszystkich aniołów dusz naszych stróżów
i niechaj te łzy skruszą
każde serce z kamienia
rzucane w tych wszystkich
co w obłokach szukają szczęścia

Otworzyłem szkatułę
w której ukryłem 
te wszystkie łzy anielskie
które stały się perłami 
rzuconymi między wieprze



Hymn o miłości


Romantycznie

Romantycznie jest gdy
jesteś tuż obok
mych myśli
na wyciągnięcie ręki
mojego pragnienia

słowa,słowa,słowa
wiatrem malowane mgielne obrazy

a potem trzask
chichotu losu
uderzenie w twarz
i nie ma już nic
nadziei
wiary
i miłości
tylko marzenie
dawkuję w krew
dwa razy dziennie
na ból samotności




środa, 20 lipca 2011

Jestem tobie

Jestem twoim
najcieplejszym wspomnieniem tamtej
wiosny
Domem pachnącym
wigilijnym drzewem pośrodku pokoju
Kołysanką rozgwieżdżonego nieba
Nadzieją wśród morza cierpień
Pierwszym wzruszeniem serca
choćby słowami przebaczenia
gdy sił braknie uniesień
Jestem echem dzwonu dżwięku
Jestem
twoim
z jasności posłanym aniołem
któremu połamano skrzydła
gdy upadł w słonecznym brzasku

Gdzie szeroko otwarte drzwi





Gdzieś pod lasem
dom z piernika stał
szeroko otwarte drzwi miał
przez które każdego wieczoru
wchodzili złodzieje mych marzeń

z czasem
zapomniałem
jak smakowały tamte
pierwsze usta

Jedną drogą.

Idziemy jedną drogą
Szeroką przestrzenią róż
Między gwiazdami tysiące twarzy
Chwil znanych i nieznanych
W pajęczynie zmienności losu kolei
Fortun bogiń roztańczonych przeznaczeń
Idziemy w siebie wtuleni kolorami
Pomiędzy niebem a ziemią
Złotem lata a srebrem jesieni
Nad nami gołębie wiją gniazdo
Z nutek ciszy kropel rosy
Nasze dzieci gałązek laurowych
Bawiły się naszymi włosami marzeń

W zwężonej przestrzeni Genesis żył
Gęsty płyn palących się świec
A kiedy ostatnią zgasimy
Wejdziemy w siebie beztrosko
Niczym woda ze źródła
Popłyniemy inną drogą zapachem
Róż bez wyrazu cierni.


wtorek, 19 lipca 2011

Na koniec XX wieku

Wieku nasz
                    wieku zapomnienia
                    tego co było miłością
                    wiarą i nadzieją
Przemijasz
                    we wrzasku trąb jerychońskich
                    z jękiem konania głodnego starca
                    o gołębim sercu z kamienia
Widziałem
                    wzburzony ludzki tłum
                    na czele szedł judasz z czerwonym sztandarem
                    a przeciw nim szereg za szeregiem srebrzystą masę
                    kalekich ołowianych żołnierzyków
                    a pomiędzy dwoma tłumami widziałem
                    leżącą szarą rozczochraną lalkę
                    której oprawca wydłubał oczy
W noc wigilijną
                     trzej królowie z darami
                     pomylili drogę idąc na skróty
                     na samo dno zwątpienia
                     gdy gwiazda zgasła nad rynsztokiem
NON FUTURE
                      koło losu zatoczyło swój bieg
                      pełny krąg zdarzeń tego co było
                      i się nie spełniło jak życzenie
                      nie powróci rozgrzeszeniem
                      nie przeminie
                      zwątpienie w złoty róg
                      nadzieja w szczęście zmartwychwstania
                      jak cień pośród nocy
                      to nie ważne
                      że dobry bóg skonał na zawał
                      oglądając tragifarsę
                      kilku aktorów
                      z płaczącym diabłem
                      i niemiłosiernym aniołem apokalipsy


Cztery pory zmroku

Zima
śnieżna,mroźna
deszczowa i plucha
w noc wigilijną
pierwsza gwiazda betlejemska
otumaniona zapachem świerku
i pomarańczy
odświętnych życzeń
uśpiona kolędami
...pokój ludziom dobrej woli
a potem


Wiosna
radosna,śniegi w polu giną
odczarowane utopioną Marzanną
słonce cieplesze w sercu
kolory w zieleni skąpane
pierwsze kwiaty we włosach
roztańczonych dziewcząt
rozkoszne nad ranem 
a zaraz potem


Lato
ciepło swe rozlało
jagodami w lesie
i grzybów zapachami
z mchu i paproci
rozśpiewaniem
...płonie ognisko w lesie,wiatr smętną piosnkę niesie...
i znów

Jesień
pachnie ogniskami palonych liści
i pieczonych ziemniaków
aż do czerni
w migielnej poświacie łąki
marzenia zasypiają
z wolna do wieczora
gdzieś w kącie izby świerszcz kona
ze smutku



Szukaj na tym blogu