środa, 27 lipca 2011

Klepsydra

Czas przemija 
i kropla po kropli wysysa 
dawne tęsknoty i pragnienia
Obumieramy bez czucia
chwil co ku ziem
nas naginają jak drzewa
na wietrze
a my głową w chmurach
jakiś mniej lub bardziej drobnych 
marzeniach
Szukamy we wspomnieniach 
świeżości
które pokrywa kurz
tylko nocą 
wciąż się modlimy
o miłość co nie przeminie
nad ranem








Okolice wspomnień




Starzy ludzie mówią mi
Tam dom twój gdzie serce twoje
a serce moje wciąż daleko
wędruje uliczkami małego miasteczka
do miejsc o które zahaczała moja młodość
w których tęsknie wzdychałem
pierwszą miłością przepojony
gdzie moje marzenia
rozkwitały każdej wiosny
jak kwiaty
by jesienią zwiędnąć 
jakby nieuchronnie w smutku
zadumie nad nieuniknionym

Pamiętam ludzi we wspomnieniach jak cienie
Krzysiu co miał wielkie serce
zawsze pożyczał nam piłkę
choć za nią biegać nie mógł
Rysiek co wyglądał jak pluszowy miś
uczył mnie gwizdać jak gołębiarz
i bronił mnie przed diabelskimi bliźniakami
Ze Zbyszkiem na strychu
bawiliśmy się w kulturystykę
aby przed innymi móc prężyć mięśni niewiele
Bladowłosej Grażynie oddałem serce i duszę
i jak rycerz w ogień skoczyłem
a potem zapomniałem dlaczego
zbłądziłem

Ulicami mojego miasteczka
snują się cienie ludzi
ze starej szkoły
z małego kościółka
z ostatniego odpustu Stanisława kostki
z cmentarza w noc zadusznych
do którego już nie powrócę

Zamyślenie















Joanno od aniołów
twoje oczy są takie smutne

gdy przez okno spoglądasz
na słońce w czerwieni konające

przed tobą droga
popatrz tuż za horyzontem
zaczarowany ogród
radości i smutku
radości każdych zórz poranka
i smutku melancholii otulonej księżycowym blaskiem

Joanno tysiąca i jednej nocy
dlaczego gdy patrzysz
w dal 
twoje oczy takie smutne są
przecież za horyzontem
słońce wstaje w ogrodzie woskowych lalek
i rycerzy z lodu którym dano słowa 
pełne chłodu
nim tam dotrzesz
droga daleka
poznasz wszystkie zakamarki szarości
i kolory wzruszeń jak krople maleńkich

Joanno 
masz piękne usta 
które są dla mnie 
odległym horyzontem
do którego nie dotrę 
nie wzlecę
zapomnieniem
świętokradcy 

Łzy

Niech spłyną na ten świat łzy
wszystkich aniołów dusz naszych stróżów
i niechaj te łzy skruszą
każde serce z kamienia
rzucane w tych wszystkich
co w obłokach szukają szczęścia

Otworzyłem szkatułę
w której ukryłem 
te wszystkie łzy anielskie
które stały się perłami 
rzuconymi między wieprze



Hymn o miłości


Romantycznie

Romantycznie jest gdy
jesteś tuż obok
mych myśli
na wyciągnięcie ręki
mojego pragnienia

słowa,słowa,słowa
wiatrem malowane mgielne obrazy

a potem trzask
chichotu losu
uderzenie w twarz
i nie ma już nic
nadziei
wiary
i miłości
tylko marzenie
dawkuję w krew
dwa razy dziennie
na ból samotności




środa, 20 lipca 2011

Jestem tobie

Jestem twoim
najcieplejszym wspomnieniem tamtej
wiosny
Domem pachnącym
wigilijnym drzewem pośrodku pokoju
Kołysanką rozgwieżdżonego nieba
Nadzieją wśród morza cierpień
Pierwszym wzruszeniem serca
choćby słowami przebaczenia
gdy sił braknie uniesień
Jestem echem dzwonu dżwięku
Jestem
twoim
z jasności posłanym aniołem
któremu połamano skrzydła
gdy upadł w słonecznym brzasku

Gdzie szeroko otwarte drzwi





Gdzieś pod lasem
dom z piernika stał
szeroko otwarte drzwi miał
przez które każdego wieczoru
wchodzili złodzieje mych marzeń

z czasem
zapomniałem
jak smakowały tamte
pierwsze usta

Jedną drogą.

Idziemy jedną drogą
Szeroką przestrzenią róż
Między gwiazdami tysiące twarzy
Chwil znanych i nieznanych
W pajęczynie zmienności losu kolei
Fortun bogiń roztańczonych przeznaczeń
Idziemy w siebie wtuleni kolorami
Pomiędzy niebem a ziemią
Złotem lata a srebrem jesieni
Nad nami gołębie wiją gniazdo
Z nutek ciszy kropel rosy
Nasze dzieci gałązek laurowych
Bawiły się naszymi włosami marzeń

W zwężonej przestrzeni Genesis żył
Gęsty płyn palących się świec
A kiedy ostatnią zgasimy
Wejdziemy w siebie beztrosko
Niczym woda ze źródła
Popłyniemy inną drogą zapachem
Róż bez wyrazu cierni.


wtorek, 19 lipca 2011

Na koniec XX wieku

Wieku nasz
                    wieku zapomnienia
                    tego co było miłością
                    wiarą i nadzieją
Przemijasz
                    we wrzasku trąb jerychońskich
                    z jękiem konania głodnego starca
                    o gołębim sercu z kamienia
Widziałem
                    wzburzony ludzki tłum
                    na czele szedł judasz z czerwonym sztandarem
                    a przeciw nim szereg za szeregiem srebrzystą masę
                    kalekich ołowianych żołnierzyków
                    a pomiędzy dwoma tłumami widziałem
                    leżącą szarą rozczochraną lalkę
                    której oprawca wydłubał oczy
W noc wigilijną
                     trzej królowie z darami
                     pomylili drogę idąc na skróty
                     na samo dno zwątpienia
                     gdy gwiazda zgasła nad rynsztokiem
NON FUTURE
                      koło losu zatoczyło swój bieg
                      pełny krąg zdarzeń tego co było
                      i się nie spełniło jak życzenie
                      nie powróci rozgrzeszeniem
                      nie przeminie
                      zwątpienie w złoty róg
                      nadzieja w szczęście zmartwychwstania
                      jak cień pośród nocy
                      to nie ważne
                      że dobry bóg skonał na zawał
                      oglądając tragifarsę
                      kilku aktorów
                      z płaczącym diabłem
                      i niemiłosiernym aniołem apokalipsy


Cztery pory zmroku

Zima
śnieżna,mroźna
deszczowa i plucha
w noc wigilijną
pierwsza gwiazda betlejemska
otumaniona zapachem świerku
i pomarańczy
odświętnych życzeń
uśpiona kolędami
...pokój ludziom dobrej woli
a potem


Wiosna
radosna,śniegi w polu giną
odczarowane utopioną Marzanną
słonce cieplesze w sercu
kolory w zieleni skąpane
pierwsze kwiaty we włosach
roztańczonych dziewcząt
rozkoszne nad ranem 
a zaraz potem


Lato
ciepło swe rozlało
jagodami w lesie
i grzybów zapachami
z mchu i paproci
rozśpiewaniem
...płonie ognisko w lesie,wiatr smętną piosnkę niesie...
i znów

Jesień
pachnie ogniskami palonych liści
i pieczonych ziemniaków
aż do czerni
w migielnej poświacie łąki
marzenia zasypiają
z wolna do wieczora
gdzieś w kącie izby świerszcz kona
ze smutku



Szukaj na tym blogu